wierszoszept

 

wszędzie nas tak pełno
i ciągle za mało
z pierwiastków szaleństwa
lub z wrażeń nadmiaru
w codzienności chowamy
moralność przekłamaną

 

z bezsennych nocy
niewiele już nam zostało
ten ostatni raz
w hałaśliwym milczeniu
rozszarpujemy trudne myśli
na strzępy banałów

 

Karia

wiersz wiosenny

 

z gwałtu powstał
matka wielokropkiem
wykrzyknikiem ojciec

w noc deszczową
przyszedł na świat
z wielkim pytajnikiem w dłoni

czekając na lepsze jutro
umarł na rękach sumienia

syn ludzkich paranoi
miał serce z kamienia

 

Karia

 Poza świadomością

7.31
Ślisko-grzeszny poranek
z półtłustym zachwytem
zwiedza pępka okolice

7:47
Rozespane myśli
fantazyjnie wykręcają
pędzące sekundo-godziny.

8:09
Palcem prawej stopy
gładzę dzielnie ukrywane
damsko-męskie sumienie.

8:19
Patrzę za okno
i wzdycham niepewnie
do słodko-kwaśnych pocałunków.

8:29
Z braku odwagi
wiersze zostawiam pod kołdrą
i wychodzę.

 

Karia

„szmerorymowanka tuż przed śniadaniem”

obłąkane szmerorymowanki
rozlewamy już na szklanki
bo kieliszki nie starczają
kiedy Kości koncert grają…

Karia

„wiadomości”

 

z ostatniej chwili:

dzisiejszej nocy
krasomówcze pierdolniki schowane głęboko pod skórą
wyszły na światło dzienne i żerują na niedoszłych poetach

osoby z ciężką depresją powinny zachować spokój
i nie rozstawać się ze swoimi paranojami do końca tygodnia

w dzień

w związku z planowaną zagładą świata
możliwe zakłócenia ludzkich doznań i gwałtowne burze hormonów
najwięcej na południu kraju – zwłaszcza w okolicy Krakowa

w nocy niewielka poprawa

nazajutrz możliwe przejaśnienia
a w niektórych częściach ciała przelotne deszcze i przymrozki

 

karia

xxx

dwa tysiące
kurwa
dwunasty rok od narodzin
Jezusa pana waszego

a człowiek współczesny
dalej belki nie widzi
tylko drzazg szuka

Nadaremno

karia

masłosłowne wygibasy
na patelni życia smażę

=p

jeszcze trochę rehabilitacji i może może… ale jeszcze troszeczkę cierpliwości…
mojej lub waszej =]

xxx

wczoraj tak nagle uderzył
hormon z jasnego nieba
i huczał śmiechem szalonym
bo na tańce ją zabierał

hormon bystry i zwinny
nowe poczęcie planował
drwiąc z kobiet niemiłosiernie
szybko dziecko jej wpakował

Karia

Beata

spadła
ze skały życia

rozbita
z kawałkami uśmiechu
leży i czeka

nie krzyczy
nie płacze
nie wzdycha

tylko patrzy
jak świat zamiera

Karia

Dla Beaty Przeniosło – Beci

xxx

poszarpane, wygryzione
przeoczone i niepewne
czeka w Tobie od miesięcy
aż wybuchnie albo zdechnie

Gorączkuje, drży i kicha
nocą dusi… sen przerywa
kiedy tylko się rozbudzisz
pewnie kaszlem Cię powita!

Karia

 

xxx

wczoraj odkryli
że byłaś
poetką-dzikuską
przykulona
z wierszem na dłoni
wychodziłaś
z łona głupoty

a oni się śmiali
i drwili
bo i tak
nic z tego
nie rozumieli

Karia

Biała Kurwa

Biała Kurwa rzyga śniegiem
pluje błotem na chodniki
wściekle patrzy na przechodniów
w mrozie swe ofiary grzebie

Biała Kurwa już lękliwa
bo tam Wiosna szepce cicho
że jak przyjdzie do Krakowa
to jej sople… powyrywa!!!

Karia

Wierszowanki chorowanki.

erotyk

Bo kiedy padam cieniem
na jego ziemskie istnienie
przywieram mocniej do skały
żeby blade usta
od grzechu nabrzmiały

Karia

„XXX”

od czasu do czasu
lubię tak po prostu
upaść
na czarno–białą płaszczyznę
wieczornych myśli
poskręcać się i pozwijać
w cienkiej bibułce liryki
wciągnąć szary dym próżności
trzymać mocno
i nie puszczać
nadziei
na lepsze jutro

Karia

 

„A jednak”

A jednak
jesteśmy twórcami nowej
nienawiści

Kiedy otwieram moje drzwi
dumnie zamykasz okno

z widokiem na ciemny głaz
jeszcze z kroplą nadziei

w gumowych rękawiczkach
trzymam twoje dłonie

Przeklinam

Przez nasz dom
przeszedł właśnie
potężny huragan

Talerze całują podłogę
lustro turla się w
zimnym przedpokoju

Stoimy przerażeni…

bo czasami
burze się nie kończą

 

Karia

parodia”

runęłam z mostu
na twarz
padam z nóg i drżę
a podobno
lekarstwa pomagają
dali mi
elastyczny krzyż
owinę go wokół palca
nie ja za nim
on za mną pójdzie
ukrzyżować słowa
na nic się zdały
modlitwy do ścian
pokuta i msza
i tak tlenu brak

 

Karia

 

„No Name”    Kraków, 30.08.2007

Popatrz przed siebie

nim świat Cię zobaczy,
nim spotkasz miłość,
która coś znaczy,
nim znajdziesz szczęście,
które Cię wypełni,
nim odkryjesz drogę,
którą dążyć będziesz.

Popatrz przed siebie

tam znajdziesz nadzieje,
która wszystko zmieni…

Sabdzioszek =)

Tekst znajomej. Prosto z serca, otwarcie i bez zadnych zawilosci :)

„Ja”


okruszek pazerności
spada na podłogę
zaplątano w moje oczy
widok kamienia
karłowate Ja biegnie
ku przyszłości
spóźniam sie znów
na poranne przyjemności…

Karia Rimoz

„Dzięki Tobie”

tam gdzie mieszkam
historia momentami wspomina czasy
kiedy jeszcze nikt o mnie nie wiedział
a Kraków był bardziej drewniany

tam gdzie mieszkam
powoli pękają kamienic ściany
kiedy pod naporem smutnej starości
Kraków chce być bardziej pijany

tam gdzie mieszkam
mieszkam właśnie dzięki Tobie
przechodniu całkiem przypadkowy
w magicznym mieście Krakowie
Karia

xxx

znajdziesz miłość
wśród złości
oddasz radość
za smutek
zgaśnie światło
w ciemności
i zapomnisz…

…zapomniałeś?

Karia

z 10 lat to ma…

„Nasza Polska” 
nasza Polska już nie polska
krzyczy wrzeszczy i w pośpiechu
na zakupy w Tesco biegnie
a na grandę już po cichu

Nasza Polska już nie polska
patrząc prosto w twoje oczy
ziemniakami rzuca w Orła
za Ojczulkiem dumnie kroczy

Nasza Polska już nie polska…

Karia 

xxx
we własnych myślach
drapię wielki strup fantazji
plując na przeklętą poezje
przeklinam dzień
w którym pierwsze słowa
zostały przelane na papier
a w moich żyłach krąży
głuchy beznadziejny talent…

Karia 

 „kolejny raz”

kolejny raz jak ktoś, kogo nigdy nie było…
jak dziki polny kwiat, a jednak zwykły chwast
jak stary fotel z podziurawioną tapicerką
i wielki gliniany dzban, lecz bez ucha i bez dna…

 

Karia 

„Strach”

samoistna
destrukcja słów

pospolite myśli
krążą w niewidzialnym
śnie

jestem wiatrem, pyłem
nikim ważnym

oczy węża…

boję się swoich słów
nigdy nie wiem…

kiedy ożyją

Karia

Gdyby tak swiat pozwoli mi na chwile zguby i zatracenia, na ucieczke do nikad i kawalek ciastka z kremem…

„psalm rozszczepienia”

Nicość mnie ogarnia
Chandra i spokój po chwili
Zanim zdążę pomyśleć
Mijam się z własnym celem

Oh nicość! wybacz
Ja przyszłość, ja skała
Roztargnienie i grzech pierworodny
Dla Ciebie zaś wieczna chwała
Karia

xxx

kolejny szary poniedziałek
kręci się wokół bladych kamienic
nabrzmiałych od pijanych turystów

sapiąc i dysząc miejską ulicą
wita Cię magiczne miasto Kraków

cholerny szary poniedziałek
drażni się z moim sumieniem
napuchłym od ciągłych wyborów

sapiąc i dysząc miejską gangreną
umierasz w magicznym mieście – Krakowie
Karia 

nibytytul: „bzdurosmieszneklekocenie”

uciekalam juz nie raz i nie dwa
ale przeciez
przed soba nie mozna uciec
wiec oto jestem

wlasnie tutaj
razem z jesiennym porankiem
kolyszac galezie zycia
wierze
ze kiedys w koncu znajde
swoje sumienie

moja wiara siega nieba
gdzie od dawna Boga juz nie ma
a zaklamane slonce
pali moja skore i gniecie obolale zebra

Karia

 

„Spokojnie”


to tylko
tylko ja
w ujęciu szmeru
w skostniałych dłoniach
z braku decyzji
z braku pocałunków
literką pragnę
rozjaśnić noc…

 

Karia 

„miłość”

mówili mi, że miłość to raj
taki raj na ziemi
i dostępny dla wszystkich
nawet grzeszników
uwierzyłam na słowo
i w tydzień później już kochałam
na swoja zgubę i radość innych
szybko straciłam wszystko
wraz z dumą i wiarą
bo miłość to nie ciastko
z kremem i wiśniami
jak mi często wmawiano
ale to walka o przetrwanie
między mną a tobą
Karia

 

co do ciepła…

miękkim puchem powietrza
palisz komórki naskórka
twarzy siedem razy wysnutej
bo w baśni ukryte są granice…

na dłoni palcem rysujesz
historie jutrzejszej nocy
szukając rozkoszy nieziemskiej
na powiece sen znajdujesz…
Karia

Sen nadzwyczajny

Mój dom
stoi pośród ras,
moi przyjaciele
odeszli, by poznać
smak ambrozji,
świat stał się
uciążliwym globusem,
palcem sunę po
oceanie oszczerstw.

 

Karia 

 

 ona

w liściastej przestrzeni
ukryta na gałęzi życia
powoli zamyka oczka
zeschłe korzenie życia łakną
czystej wody
delikatnie
deszczem dotyka snów
kroplą poznaje świat
wiatr czesze jej słowa
na cztery strony świata
słońce składa promyczek
na bladych usteczkach
i ta wiara w owocowym
serduszku
patrzy na wszystko
jagodowymi oczkami
i wciąż czeka na
następne pogody
załamanie…

Karia

11.04.2005 :: 16:35

najpierw
jechałam autobusem

90 i parę kilometrów drzemki
i mętlik drażni usta

potem
noc bezsenna bo samotna
i w oczach tęskność matowa

pijani powietrzem kręcą się w uszach
a za oknem średnio śmieszna pogoda
drwi ze mnie humorzastym niebem

siedzę spokojnie trzy i pół tygodnia
ja Karia ja Karusia

Karia

„poetka sroletka”

takie niezgrabne wpatrzone w
obrazek
co czerwieni się do mnie każdego
poranka
takie maleńkie dzieciątko
bobasek
co trzyma w dłoniach oczy
kochanka

(ja poetka sroletka mistrzyni banału)

trzyma się spódnicy lirycznej
matki
co spada na nie spojrzeniem
prababki
i kręci się szalona karuzela
wydarzeń
na skraju niewinnie zakwitłych
marzeń

(ja poetka sroletka mistrzyni kawału)


Karia

Interpretujcie jak chcecie…

„chłód”

kiedy noc otula zmysły
spragniony pocałunku dzień
powoli zasypia ukołysany

gwiazd jesiennych śpiewem

posmutniałe gałązki jesionu
w strachu drażnią
srebrnego księżyca plecy

mrok zapada i zamykasz oczy

z nadzieją na ciepło
kolejnego poranka

Karia

 

„wędrówka”

czas na wędrówkę po świecie
za góry za lasy i rzeki
w poszukiwaniu nowych wrażeń

w poszukiwaniu samej siebie?

moje serce tu zostanie
tak na wszelki wypadek
byś czekał na tą chwilę

byś czekał aż przyjadę?

Karia 

 

„Ty”

Karykatura zmysłów
w Twojej niespełnionej
twarzy to ten Rozmach
impulsów i zdarzeń
z życia W ciemnym pokoju
zasypiasz niespokojna
z pytajnikiem w
dłoni Obolałej
twarzy szukasz
pomiędzy kartką a
piórem Potajemnie spisujesz
pamiętniki ludzkiej natury

Karia

 

„na bladych…”

na bladych ustach mojego pana
spoczywa niewolnik duszy
na jego dłoni leży martwe dziecko
tak bardzo podobne do mnie

Karia 

xxx

zakochałam się w pigułce
na samotność
drapie mnie gardło
i swędzą neurony
piętnaście minut do skaleczenia palca
i dwadzieścia do zatrucia myśli
kolejną noc nieprzespaną
utwierdzam w przekonaniu
zgnilizny patrzenia

Karia

 

 xxx

neuron społeczności
oto ja
stoję na krawędzi świata
a parapet dumnie wzywa
nie idę
nadzieja mnie wykarmi
bo kocham
gdzieś kiedyś tu

Karia 

 

„z innej bajki”

wyszumiały się już
nasze cmentarzyska myśli
na policzku czerwonym jeszcze
od trzasku łamanej gałęzi
kreślę zmarszczkę czasu

w kawałku próchna
zamykam ciszę
drewnianym kluczem
tamtych dni
nadzieją jeszcze żyję

Karia

„zanim wrócisz”

zacząć
od zaraz i na wspak
pisać
kilkakrotnie i w kółko i kwadrat
po brzegi wypełnić się
smakiem nasycenia
zacząć
pisać
wiersz

zbędne bazgrolenia

Karia
 

„cukiernia”

smak marcepanki
ślizga się po językach
a w naszych uszach
tętni słodkość
gorzkość
grzech i niewinność

Karia

 

„kochankowie”
żyjemy sobie całkiem spokojnie
z przerwami na przeziębienia
lub herbatę z cytryna

czasem poznajemy swoje myśli
nocą
kiedy usta milczą…

Karia

 „śmierć”

nadmierność bez-szelestu
  ogranicza moje kroki 
  strach naciąga opaskę na oczy
  i odmierza czas
bez-entuzjazm kpi ze mnie
  kiedy mijam siebie
  drążąc korytarze
  czarnej nijakiej ziemi

 Karia

 
 

„Podziurawione przestrzenie”

rozlewamy się po kieliszkach
jak wódka bolszewicka
albo jeszcze lepiej
bimber babci zza rogu
i tylko nasze krople
namiętnie się łączą
w podziurawionej przestrzeni
ludzkich żołądków

Karia

 

xxx

w starym porcie
powietrze ocieka dymem

imbirem krzyczą kufle
a ściany drapią się
po pijanej głowie

i rozhulane drewno stołów
dźwiga rozpustny uśmiech

Karia

 

 „na czas”

na końcu języka
same rozmowy z szokiem

pocieram mokrymi palcami
sztywną kartkę papieru

wlewam się w atrament
i przeklinam długopisy

na szlaku dwóch liter
chcę zdążyć się rozpisać

jeszcze przed ciemną nocą
wepchnąć oczy między marginesy

pragnę nie więcej nie mniej
jak w sam raz

skręcić liryczną bajkę
i wsunąć do twoich ust

na czas

Karia

xxx
wykradam przedsmak
Naszych bladych pocałunków

nie dotykając Twoich ust
już czuję je na sobie

w bezruchu trzymam bukiet
ledwo zakwitłej miłości
w przykrótkim wymyśle
wchodzę w Twoje oczy

Karia

„przed snem”

tuż przed snem
twoja łza
bezradnie spływa po policzku
zahacza o kącik ust
i drażni podbródek
po to by ostatecznie
spaść
i zranić poduszkę
swoim smutkiem

Karia

+++

brzękiem szkła wyparta cisza
kolejny miecz w twoich żebrach
patrzysz na mnie nagi
i bezsilny
prosisz o krople octu

wykarmiony piersią miasta
wdychasz spaliny spokoju
szukasz mojej dłoni
i wzroku
a usta twoje spękane szeptem

giniesz pomiędzy człowiekiem
spazmem ulic a błogosławieństwem
dławisz się grzechem dnia
i klniesz
na własną zgubę

Karia

 

+++

zupełnie
z niezdarności długopisu
w szary papier zawijam słowa
i chowam je do kieszeni
pytam
gdzie jest ten świat
kiedy liryka słowa do głowy wpychając
namiętnie gładziła skronie?
i
Dlaczego
dziś ograniczam się tylko
do linijek mocno zapuchniętych
od dotykania?

 

Karia

 

kiedy
rysujesz miłosny krajobraz
na mojej skórze jeszcze
jasnej od dnia
to w popłochu nocy
wykrzykujemy namiętne godziny

wtedy
słychać niespokojny oddech
który z niewyjaśnionej przyczyny
i zabieganych pocałunków
dzieli skutek na dwoje

i słowa rozbijamy o kołdrę
tuląc się do siebie

Karia

XXX

rozbieram nasze słowa
w szumie ciał odchylona
kiedy ty oddechem pieścisz
moje dłonie i ramiona
zagryzam ustami ciemność
Kamasutra słów i zmysłów
nasze ciała unosi błędność
palcem chłonę rzeczywistość

spazm trwa

Karia

 

xxx
 
wykolejony
wtapiasz stal
w moje oczy
jeszcze zapuchłe od łez
zakrywasz srebrem
rozpętałam wojnę
i zmysłem płonę
wykolejona
wykarmiam twoje tory
resztką nadziei
 
 
Karia
 

„Polska”

 
to tak jakby Bóg zapomniał
o tym że świat istnieje
że ludzie mogą być głodni
że chleb wciąż nie tanieje
że każą zdobywać wiedzę
pracować i rodzić dzieci
na zawołanie głośno hołdować
dwóm takim co ukradli księżyc
 

Karia

 

XXX

moja poezja nie dorosła
nie do pięt poetów
w nie dziecinnych ubrankach
biega po nie pokoju zdarzeń
wyrozumiale patrzy
na nie rozkwitający poranek
moja poezja nie pełnoletnia
ogłasza bunt nie słów
tworząc nie sklepienie nieba

Karia

xxx

zwymiotuję
Jak Boga kocham
zwrócę cały obiad

trzeci dzień już piję
powojenną wódkę i
spirytus studenta zza rogu

abstrakcję dnia zostawię
parabolom moich myśli
łom i tak spadnie
na kolana
profesora od matematyki

Karia

 

„szpital”

z twojego oka
wylewają się
resztki schizofrenii
biegniesz bladą ulicą
za korkowanie stanu
wytrzeźwienia krwi
połykasz tabletkę
szóstą nieprzerwaną
nitką kołyszesz rozum
biały anioł powiedział
ona i jej blady cień…

Karia

+++

od dziś jako skała nabrzmiała od zdarzeń
drętwieję w słowach i na samą myśl o tym
że świat po prostu przemija
chowam się w łąkach i kwiatach majowych
deszczem na szybach wiersze spisuje
sama nie wiedząc gdzie jest początek
i gdzie Świat schował ostateczny koniec

Karia

Poeta ma prawo tworzyć swój własny świat…

„zakrzyk”


zakrzywione lustra mowy
wykradasz nocą czarnoświętą
przeklętościomierz
na wyprzedaży grzechów
zakupiony ze zniżką
dwudziestoprocentową…

kłaniasz się wysokoczołym
wznosisz się nad białocząstkami

rozsypane myśli twórcze
na podłodze zadywanionej
wessie słodozłodziej

Karia

+++

desperat w moich oczach
błotem pragnienie gasi
obijam się o ściany
złudnego szczęścia
kurzu szukam na półce
czystszej niż zwykle

a ty patrzysz
jak wykręcam wargi grymaśnie
i złoszczę się na cały świat
i gładzisz moje włosy
i tulisz mnie do siebie

 

Karia

Najprościej

Najprościej jest napisać
taki wiersz popaprany
w rymach zgubiony
w codzienności schowany
Taki wiersz po prostu
bez początku i końca
wepchnięty miedzy myśli
czyny a słowa
przez konieczność wysnuty
i z konieczności spisany
Taki wiersz z prostym banałem
bez żadnego morału
bez większych nadziei

Karia

napisane tego dnia; bo dlaczego nie

+++
 
 
szklanobeton w oka pędzie
mruga błyskoświatłem
w trzecim rzędzie
śmiechobrzdękiem rozkochuję
bogogrzechy w sobie tulę
rymobzdury sensośmieszne
to pociągi – te pośpieszne
 
 
Karia

+++
 
te skrzypce mnie gryzą
za uchem
delikatnie
leciutko strzępią myśli
majacząc tulą się
do mojej szyi
drewnianymi palcami
dotykają piersi
te skrzypce –
gładzą włosy muzyki
 
 
Karia

+++
 
wiatrem
dotykasz mojej piersi lewej
kroplą deszczu
całujesz moje usta czerwone
naga owinięta zielenią
karmię oczy światłem
cieniem
wchodzisz we mnie życiem
magią zostawiasz znaki
 
Karia

powoli zaczynam

zaczynam niebyt w bycie wybytym
wysuszam się suszą słów zasuszonych
znikam tyjąc i tłuszczem się zatłuszczając
zaciskam gardło uściskiem ścisku
nakrywam się czernią zbielałą od żalu

i nie wiem co dalej

śmiać się czy płakać?

Karia